Ostatnio zrobiłem testy w akwariach sterylnych na zawartość fosforanów. Skali zabrakło.... woda z chemią do testów zrobiła się dosłownie czarna w mgnieniu oka. Nie jest to dziwne biorąc pod uwagę, że wodę zakwaszam kwasem ortofosforowym. Pytanie jednak jest następujące. Czy fosforany szkodzą rybom i jakie stężenie ich należało by przyjąć jako graniczne. Na testach wyczytałem, że "większa zawartość związków fosforu raczej rybom nie szkodzi w przeciwieństwie do bezkręgowców". Ale jak ze wszystkim co za dużo to niezdrowo. Może długie przebywanie w takiej wodzie powoduje np. odkładanie się tych związków w ciele ryby? To co mnie niepokoi to np. czy związki te nie mają wpływu na wylęgalność ikry i rozwój narybku w pierwszych dniach.
P.S.
Właśnie dokopałem się do norm i wychodzi na to że zgodnie z nimi (http://www.erem.com.pl/index.php?option ... view&id=53) dopuszczalne stężenie fosforanów w wodzie do picia wynosi 5mg/l. Czyli jest coś na rzeczy. Oczywiście człowiek może mieć inną granicę tolerancji niż ryba niemniej jednak zastanowić się należy. Jako punkt odniesienia biorąc ze znajdującej się w tej tabeli azotyny i azotany (podane stężenia dla ludzi odpowiadają mniej więcej tym dla naszych ryb
Idąc dalej w tym rozumowaniu wygląda na to, że jest maksymalna ilość kwasu ortofosforowego jaką można wlać na 1l wody tak aby tego poziomu nie przekroczyć. Wychodzi także na to, że zakwaszając "typową" wodę o twardości ok 7-9 stopni z pH 7,5 do 6,5 użyjemy taką ilość kwasu, że niestety ten poziom przekroczymy. Nie wiem jak inni, ale ja chyba dołączę test na fosforany do swojego zestawu czyli: NO2, NO3, NH3, pH, TwO, TwW i teraz P. A na pewno będę także ten parametr sprawdzał w wypadku jakiś problemów łącznie z badaniem poziomu Cu (miedzi) i Fe (żelaza).
