Strona 1 z 1

odrobaczanie, leczenie profilaktyczne kwarantanna

: 28 sty 2008, 11:39
autor: jacaban
witam wszystkich
pozwoliłem sobie na załążenie nowego wątku na temat jaki wielokrotnie się pojawiał na forum i wprowadza szczególnie początkującym (takim jak ja)mętlik w głowie. Przedstawie dwie sytuacje
1. Mamy nowe ryby, przeprowadzamy kwarantanne, nie zauważamy niepokojących objawów - wszystko OK ryby do ogólnego.
2. Mamy nowe ryby, przeprowadzamy kwarantanne, robimy badanie mikroskopem i stwierdzamy obecność jakiegoś pasożyta . Ryba nie choruje i nie wykazuje oznak nieprawidłowości.

I TU moje pytania:
Czy w takiej sytuacje należy rozpocząć odpowiednią kurację?? Czy zostawić ryby w spokoju ?? Dodam, że zakładamy że ryby nie chorują i mogłoby być jak pkt 1.
A może to, że zachorują to tylko kwestia czasu? Więc "przeleczmy profilaktycznie"
A może zapewniając im doskonałe warunki będą sobie żyły spokojnie, bedąc jedynie nosicielami ? czy lepiej "odrobaczyć" ?

Więc bardzo upraszczając:
Czy ryby, które nie chorują, a są nosicielami (np pasożytów), należy poddać kuracji ??

Ciekaw jestem jakie są opinie forumowiczów
pozdrawiam
Jacek

: 28 sty 2008, 12:23
autor: _TOM_
Więc bardzo upraszczając:
Czy ryby, które nie chorują, a są nosicielami (np pasożytów), należy poddać kuracji ??
Tak, należy poddać kuracji.

Skoro stwierdzasz u nich mikroskopowo rodzaj dolegliwości, to są one chore i koniec kropka, a nie są jedynie nosicielami.
Nie można być nosicielem skrzelowców, czy nicieni i nie chorować na to.
A to, że opiekun nie widzi objawów nie oznacza, że ryby są tylko nosicielami ... bo noszenie ich to właśnie choroba u dysków.
Kwestia czasu, osłabienia ryby, pogorszenia wody i się namnożą tak znacząco, że rybę wykończą.
Więc jak stwierdzisz pod mikroskopem 'robala' 'walisz' go póki jest w kwarantannie w 'łeb' :wink:

: 28 sty 2008, 17:43
autor: kubamajer
_TOM_ pisze: Skoro stwierdzasz u nich mikroskopowo rodzaj dolegliwości, to są one chore i koniec kropka, a nie są jedynie nosicielami.
Nie można być nosicielem skrzelowców, czy nicieni i nie chorować na to.
Z tak kategorycznym twierdzeniem się nie zgodzę. Oznaczałoby to, że dzikie ryby są wolne od pasożytów, a tak nie jest - pasożyty są nieodłącznym elementem biotopu. A jednak prawie wszyscy z nas wzdychają do tych "chorych", dzikich ryb ;). One po prostu z tym żyją, a te które nie dały rady, no cóż - tych po prostu ..nie ma.
_TOM_ pisze:A to, że opiekun nie widzi objawów(..)
A to już jest całkiem inna, aczkolwiek bardzo wyraźna i często spotykana właściwość ;).
_TOM_ pisze:Kwestia czasu, osłabienia ryby, pogorszenia wody i się namnożą tak znacząco, że rybę wykończą.
Więc jak stwierdzisz pod mikroskopem 'robala' 'walisz' go póki jest w kwarantannie w 'łeb' :wink:
No właśnie, nazwijmy to "permanentne" pasożyty - wiciowce, nicienie, tasiemce, robale skórne i skrzelowe i niektóre pierwotniaki należy z cała stanowczością eliminować na samym początku, bo - patrz cytat. Inna sprawa, że trzeba robić to z głową.

pozdr

: 28 sty 2008, 20:31
autor: Brodacz
Ja po moich ostatnich doświadczeniach zmieniam zdanie.Jakąkolwiek kupię rybę to idzie do kwarantanny i bez żadnych badań dostaje takie dawki że tam niema prawa nic przeżyć oprócz niej.Już mam dosyć tych przywleczonych problemów.

: 29 sty 2008, 11:24
autor: jacaban
Dzięki Kuba za kolejną rzeczową odpowiedź, choć twierdzenia _TOM_ka są nieco inne ale sprowadzają się do tego samego ;)
mój wniosek:
"Leczyć z głową"
Brodacz pisze:bez żadnych badań dostaje takie dawki że tam niema prawa nic przeżyć oprócz niej.
A więc popadłeś w skrajność, o której pisał kolega Andrzej w II tomie swojej książki. Z jednej strony doskonale Cię rozumiem, a z drugiej wydaje mi się, że nie jest to do końca dobre. ;)

pozdr
Jacek
PS
miałeś do mnie zadzwonić... czekam cały czas ;D