przemas pisze:witam

jestem studentem 4 roku weterynarii i wlasnie mialem egzamin z parazytologii ..............czasami jakas rybe malo wartosciowa ktora mozna poswiecic ja tak robie.
Witaj "przyszłościo" polskiej weterynarii
Nie, nie kpię, choć jak przeczytałem powyższe powitanie, to pomyślałem, że tak to może wyglądać.
Sprawa jest chyba bardziej złożona jak to opisałeś, a powody są dwa:
1. Czytając podręczniki do parazytologii (bo z jednego najczęściej to nie wynika) pewnie się zorientowałeś, że w wielu przypadkach, zwłaszcza w dziedzinie rozwoju pasożytów napotkać można sprzeczne poglądy wielkich tego świata.........
By nie być gołosłownym weźmy przekładowo rodzaj
Capillaria
Morawec (1983) - opisuje przypadki, w których zarażenie nastąpiło w drodze bezpośredniego kontaktu ryby zainfekowanej ze zdrowymi, bez etapu żywiciela pośredniego.
"Jajo tego nicienia musi w celu dalszego rozwoju być pochłonięte przez wioślarkę" - twierdzi inny autorytet - Untergasser (1998).
Jak widzisz poglądy są sprzeczne i jeden z autorów winien się mylić!!!!!!
Czy się myli??????
A może obaj mają rację, pod warunkiem, że ze stanowiska Untergassera usunie się słowo "musi"?
Jeśli więc piszesz stanowczo, że "to co mozna znalesc na dnie moze zaskoczyc nie jednego ale nie znaczy ze to jest jakimkolwiek niebezpieczenstwem dla zaszych rybek.....", to w świetle tego co napisałem powyżej, wcale nie musi być prawdą.
2. Jeśli przyjąć za słuczne wnioski z pkt. 1 "pasożyty krajowe" mogą się okazać w niektórych przypadkach bardziej zjadliwe dla ryb tropikalnych od tych, z którymi stykały się w swym środowisku naturalnym.
Uzasadnić tezy nie muszę, bo ospa była zabójcza dla indian a dla europejczyków nie...............
W zasadzie można jeszcze te zagadnienia rozwijać, gdyż teraz trzeba by sie odnieść do profilaktyki i leczenia, ale by nie zaciemniać problemu dam sobie spokój.
Wypowiedź kończę jednym z moich ulubionych powiedzeń - "Zasadą jest, że nie ma zasad".
PS. Mam nadzieję, że odebrałeś moją wypowiedź pozytywnie.