

1) Zbiornik:
- pojemność litrów 250 (wody ~220 litrów)
- od kiedy zbiornik funkcjonuje styczeń 2007
- wymiary 100xśredno40x60wysokość
- rodzaj roślinny z korzeniem dębowym i bukowym
- rodzaj podłoża bazalt + łupki na ścianach
2) Woda:
- kwasowość (pH) 6,8 jak skała
- twardość węglanowa i ogólna około 4-5
- wielkość związków azotowych NO3~10 NO2=0
- temperatura wody 29 po nocy, 30 w dzień
- częstotliwość i wielkość podmian wody 10-20litrów dziennie
- sposób przygotowania wody do podmian czyste RO (membrana coś puszcza bo wyschła ale woda wychodząca ma two i tww około 3)
- obsada ryb było 8sztuk pigeonów około 5 cm od dwóch tygodni, dziś padły dwie.
3) Rodzaj pokarmu:
- serce z vibowitem i czosnkiem, płatki D50, spirulina
4) Wygląd i zachowanie ryb - Tu nic dziwnego jako adept nie zauważyłem. Żarły wszystkie i wszystko jak piranie, jak nie było żarcia zerkały na krewetki już w drugi dzień od wpuszczenia, oddychały obydwoma skrzelami, nie tarły się o nic, nie uciekały już po 5 dniach jak robiłem podmiany, słowem była sielanka do dziś. Pływały przy dnie jak było po co, jak nie to buszowały po całym akwa. Kolorki żywe pomimo młodego wieku, nie było czarnuchów.
5) Sprzęt w zbiorniku: kubeł eheima 2217 pełny ceramiki i bioballi napędzany pompą CO, prefiltr 50 mikronów wywalany co tydzień, do tego pompa dmucha i ssa spod żwiru. Napowietrzanie z deszczowni non stop. Oświetlenie T5 4x39W.
6) Ostatnio dokonane zmiany - paletki wpuszczone 28.08.2007, wcześniej w zbiorniku były i są tylko 4 razborki klinowe i kilkadziesiąt, kilkaset krewetek, całość przeniesiona z poprzedniego akwa, gdzie nic nie zdechło od 2 lat i stało tak od stycznia. W styczniu po przeprowadzce całość zasypana metronidazolem w celach profilaktycznych dla starej obsady, zgodnie z opisem stosowania z forum.
7) Fotek brak, nawet nie miałbym co pokazywać groźnego, leczenia brak.
Pomóżcie, żona zadzwoniła, że dwie odeszły, rano jak wychodziłem to jest światło zgaszone, nie wiem więc czy w nocy czy już w dzień. Chyba jedynym dziwnym zachowaniem było to, że jedna z nich (nie ta z tych co odeszły) miała jakby czkawkę, dwa razy widziałem taki jednorazowy wstrząs, u człowieka mówi się, że "śmierć pokosiła". Jak było żarcie to żarły, jak nie było to się ganiały.
Pokarm nie zalegał, wypławków nie widziałem, syfu w podłożu nie ma, bo podżwirówka zasysa wszystko jak leci. Rośliny rosną, nic nie gnije, glony sporadycznie zielone.
Co mam robić aby tej szósteczki już nie stracić?