witam wszystkich
pozwoliłem sobie na załążenie nowego wątku na temat jaki wielokrotnie się pojawiał na forum i wprowadza szczególnie początkującym (takim jak ja)mętlik w głowie. Przedstawie dwie sytuacje
1. Mamy nowe ryby, przeprowadzamy kwarantanne, nie zauważamy niepokojących objawów - wszystko OK ryby do ogólnego.
2. Mamy nowe ryby, przeprowadzamy kwarantanne, robimy badanie mikroskopem i stwierdzamy obecność jakiegoś pasożyta . Ryba nie choruje i nie wykazuje oznak nieprawidłowości.
I TU moje pytania:
Czy w takiej sytuacje należy rozpocząć odpowiednią kurację?? Czy zostawić ryby w spokoju ?? Dodam, że zakładamy że ryby nie chorują i mogłoby być jak pkt 1.
A może to, że zachorują to tylko kwestia czasu? Więc "przeleczmy profilaktycznie"
A może zapewniając im doskonałe warunki będą sobie żyły spokojnie, bedąc jedynie nosicielami ? czy lepiej "odrobaczyć" ?
Więc bardzo upraszczając:
Czy ryby, które nie chorują, a są nosicielami (np pasożytów), należy poddać kuracji ??
Ciekaw jestem jakie są opinie forumowiczów
pozdrawiam
Jacek
odrobaczanie, leczenie profilaktyczne kwarantanna
Moderatorzy: _TOM_, niki 28, Kazimierz1961
- _TOM_
- członek PKMD
- Posty: 4169
- Rejestracja: 09 sie 2006, 12:37
- Imie i Nazwisko: Tomek Borowski
- Miejsce zamieszkania/miasto/: Gdynia
- Lokalizacja: 3MIASTO
Tak, należy poddać kuracji.Więc bardzo upraszczając:
Czy ryby, które nie chorują, a są nosicielami (np pasożytów), należy poddać kuracji ??
Skoro stwierdzasz u nich mikroskopowo rodzaj dolegliwości, to są one chore i koniec kropka, a nie są jedynie nosicielami.
Nie można być nosicielem skrzelowców, czy nicieni i nie chorować na to.
A to, że opiekun nie widzi objawów nie oznacza, że ryby są tylko nosicielami ... bo noszenie ich to właśnie choroba u dysków.
Kwestia czasu, osłabienia ryby, pogorszenia wody i się namnożą tak znacząco, że rybę wykończą.
Więc jak stwierdzisz pod mikroskopem 'robala' 'walisz' go póki jest w kwarantannie w 'łeb'

- kubamajer
- entuzjasta
- Posty: 656
- Rejestracja: 10 sty 2006, 12:25
- Imie i Nazwisko: Kuba Majerczyk
- Miejsce zamieszkania/miasto/: Warszawa
- Lokalizacja: Warszawa
- Kontaktowanie:
Z tak kategorycznym twierdzeniem się nie zgodzę. Oznaczałoby to, że dzikie ryby są wolne od pasożytów, a tak nie jest - pasożyty są nieodłącznym elementem biotopu. A jednak prawie wszyscy z nas wzdychają do tych "chorych", dzikich ryb_TOM_ pisze: Skoro stwierdzasz u nich mikroskopowo rodzaj dolegliwości, to są one chore i koniec kropka, a nie są jedynie nosicielami.
Nie można być nosicielem skrzelowców, czy nicieni i nie chorować na to.

A to już jest całkiem inna, aczkolwiek bardzo wyraźna i często spotykana właściwość_TOM_ pisze:A to, że opiekun nie widzi objawów(..)

No właśnie, nazwijmy to "permanentne" pasożyty - wiciowce, nicienie, tasiemce, robale skórne i skrzelowe i niektóre pierwotniaki należy z cała stanowczością eliminować na samym początku, bo - patrz cytat. Inna sprawa, że trzeba robić to z głową._TOM_ pisze:Kwestia czasu, osłabienia ryby, pogorszenia wody i się namnożą tak znacząco, że rybę wykończą.
Więc jak stwierdzisz pod mikroskopem 'robala' 'walisz' go póki jest w kwarantannie w 'łeb'
pozdr
- jacaban
- junior
- Posty: 78
- Rejestracja: 07 lis 2007, 20:40
- Imie i Nazwisko: Jacek B
- Miejsce zamieszkania/miasto/: lubuskie
Dzięki Kuba za kolejną rzeczową odpowiedź, choć twierdzenia _TOM_ka są nieco inne ale sprowadzają się do tego samego 
mój wniosek:
"Leczyć z głową"

pozdr
Jacek
PS
miałeś do mnie zadzwonić... czekam cały czas ;D

mój wniosek:
"Leczyć z głową"
A więc popadłeś w skrajność, o której pisał kolega Andrzej w II tomie swojej książki. Z jednej strony doskonale Cię rozumiem, a z drugiej wydaje mi się, że nie jest to do końca dobre.Brodacz pisze:bez żadnych badań dostaje takie dawki że tam niema prawa nic przeżyć oprócz niej.

pozdr
Jacek
PS
miałeś do mnie zadzwonić... czekam cały czas ;D
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość