Więc tak, ryba miała zupę pasożytniczo bakteryjną w kiszkach, widziałem to na różnych filmach, ale na żywo wygląda dużo bardziej przerażająco, bo po tym jak powstrzymałem (pewnie nie wyleczyłem jeszcze grzyba) gnicie płetw, zobaczyłem galaretkę w toni i bynajmniej nie malinową

Wiem że sonda (mój pomysł aby tym leczyć u siebie

Woda przygotowana ("stabilizowana" 24H), ryba do wody.
Nie dawałem soli.
Temperaturę podnosiłem aż 3 dni do 33-34C, ryba przeszła takie rzeczy że chciałem jej oszczędzić kolejnego szoku bo bardzo mi zaczęło zależeć aby spróbować ją jednak uratować.
Więc 1,5gr. metro na 100 litrów wody i taka dawka przez 3 dni (jak w przepisie adamn), 3 dnia dałem sondą metro bo wciąż nie chciała jeść więc założyłem że pasożyty nie chciały okrętu opuścić bo było na czym żerować jeszcze.
Tabletka metro rozpuszczona w 20ml. RO, nabrałem 2ml do strzykawki, i siup do pyska (do żołądka, podczas podawania obserwowałem czy brzuch za bardzo nie rośnie), ryba nominalnie miała 17cm plus.
Poleciało z tyłka "ładnie". Przez kolejne 2-3 dni coś tam skubnęła granulatu, i zaczęły się pojawiać odchody w postaci zgryzionego luźnego pieprzu.
Dostałem wazonkowca od "adamskiego" i zaczęła powoli go wcinać, aż zaczęła się w końcu rzucać, dzisiaj wcina mięsko bardzo ładnie.
W odchodach czysto, co dwa dni sprawdzałem po 3 kupki.
Teraz odchody są zwarte i jak u myszki.
Płetwy odrastają, rana się zasklepiła i zaczęła zarastać łuskami a na ciele jest śluz ochronny więc już rany nie przemywam, wcześniej pleśniała i gniła.
Metro sondą podałem jeszcze dwóm innym rybom, ale mniejszym troszkę i po 1,5 ml. i też raz, sam lek z wodą, żadnego jedzenia, wcześniej robiłem z jedzeniem i rybom kichy rozwalało, gazy, skręty kiszek, nie wiem, nie otwierałem.
Doszedłem do wniosku że rybę ma przeczyścić, a nie na siłę jej do pyska ładować mięcha czy papkę z granulatu.
Uważałem że sam lek zadziała lepiej.
Podaną dawkę leku uważam za bezpieczną, ryby ( te inne ) na drugi dzień zaczęły normalnie mięso wciągać a nie pluć.
Może komuś się przyda.
Jeśli ktoś zastosuje taki sposób z własnego wyboru, nie będę odpowiadał za ewentualne pomyłki lub inne eksperymenty. U mnie zadziałało i teraz tylko tak będę robił.
Nikogo nie namawiam ani nie skłaniam do naśladowania mnie i sposobów przeze mnie zastosowanych.
Być może że można tak podać inne leki, odpowiednio rozpuszczone i podane w ilości odpowiedniej do wielkości ryby. Na pewno metoda ta gwarantuje brak przedawkowania, i tu odniosę do terapii drontalem (discusforum), jedna ryba zje za trzy, a druga za pół ryby, podawanie leku sondą eliminuję te błędy.
Zaznaczam jeszcze raz że są to praktyki amatora.
EDIT:
W związku z tym że otrzymałem priva z pytaniami co do podawania i ogólnie od strony technicznej, odpowiem na nie tutaj.
Jedna tabletka metro na 20ml wody RO, ryba dostała 2ml. czyli w sumie 1/10-tą tabletki metro, więc chyba nie tak mało.
Jako sonda posłużyła mi strzykawka, na którą naciągnąłem rurkę termokurczliwą, tak, do izolowania kabli na ciepło, jest średnio miękka i niezbyt giętka, i ma cienkie ścianki, szukałem w sklepach wentylka ale w tym kraju (UK) ludzie nie mają pojęcia o czym mówię, więc tylko taką rurkę udało mi się zdobyć.
Dopasowana do pyszczka dyskowca, średnicy 3mm.
Po nabraniu więcej płynu, należy ustawić strzykawkę z rurką pionowo aby pozbyć się powietrza (tutaj dzięki za pokreślenie tego dla DxM).
Rurkę wkłada się bardzo ostrożnie kierując się prosto i lekko w dół, ale nie na siłę, często jest tak że rurka sama wchodzi jak ciepły nóż w masło, w linku pokazuje że rurka ma znaleźć się nie głębiej niż 1 cm za skrzelem, robiłem tak i rybom wylewało się z pyska, więc wkładałem do poczucia oporu i lekko cofałem, z 5mm.
Trzeba upewnić się czy rurka nie wyszła skrzelem bo też się to zdarza.
Cały zabieg wymaga skoncentrowania się i najwyższej ostrożności, bo ryba potrafi się rzucać z sonda w paszczy, oczywiście rybę kładziemy na wilgotny ręcznik podobnie jak do pobierania próbki skrzeli.
Zabieg taki można próbować stosować tylko w ostateczności.
Wzorowałem się na tym http://www.andresroca.com...ndado/sonda.htm
Napisano Dnia:2012-06-24
W sumie robiłem ze 30 razy, i z oporem podczas wkładania sondy spotkałem się kilka razy i to były te same ryby, ciekawe...
Sonda musi być głęboko, bo jeśli jest za płytko to już w momencie wyciągania rurki rybie wylewa się z pyska i skrzelami lek.
Powodowany opór najprawdopodobniej spowodowany jest tym że ryba "zaciska przełyk" ale po chili go rozluźnia i już wchodzi lekko, opór może także powodować że rurka nie wchodzi w kierunku w jakim powinna (wygięta rurka, mogła się wygiąć w trakcie wkładania), np. w okolice skrzeli, i też się zablokuje, dlatego trzeba to robić ostrożnie i czasem cofnąć jeśli zachodzi taka potrzeba a nie tylko pchać, dlatego też rurka powinna być dość sztywna ale miękka, niezbyt giętka.
I trzeba napisać jedno, podawanie leków sondą to pewność że ryba dostanie tyle leku ile powinna, czyli mamy nad tym kontrolę, czego nie można powiedzieć o podawaniu leku w pokarmie i liczyć że ryba zje ile powinna, nie za mało, i nie za dużo.
Jeśli mamy połknąć 2 tabletki to połykamy dwie, a nie rzucamy garść w górę i ile nam wpadnie do ust to tyle połkniemy, a może nic...
Więc mamy wypłukany z pokarmu lek kontra odmierzona precyzyjnie dawka prosto do żołądka rby. Ryba zanim połknie to mieli i wyrzuca skrzelami czy wypluwa, co nie smakuje, i moim zdanie stąd się biorą nieudane kuracje.
Wpis którego jestem autorem skopiowałem z discusforum i są to dwa posty złączone w jeden. Postanowiłem wkleić także tutaj, liczę na przyjemną i dyskusję i konstruktywną krytykę.
Jeśli ktoś leczył ryby w ten sposób i chciałby się podzielić to było by miło.
Chciałbym też rozwinąć dalej tę metodę podawania leków ale szkoda mi już ryb, i boję się wykończyć kolejne, aczkolwiek może ktoś zna proporcje podawania innych leków tą metodą.
Pozdrawiam
Jacek.